Dzien Zagadka. Najpierw wstałem całkiem rześki(pomimo wczorajszej biesiady do 4.00) o 10 rano i obudziłem wszystkich. Nie udało mi się jednak dotrzeć na spotkanie z Kitajcami o 11.00 u nas na uniwerku, tak więc poszliśmy na zajęcia na 13.00, które zaczeły się jednak o 13.30 (żaden problem, powiedziałbym jak zawsze) niestety Pan Wowa równiez przeciągnął zajęcia i tak zamiast do 15.00 przytrzymał nas do 16.30. Po zajęciach poszliśmy na obiad, jako że nie mieliśmy ochoty na "naszego chińczyka" rozpoczęliśmy poszukiwania i tym sposobem trafiliśmy ... również do chińczyka. Różnica była taka że u naszego mamy już ze względu na częste wizyty pewne zniżki i naprawdę przyjemną atmosfere oraz uwaga uwaga... sale dla vip'ów :) Niestety w dzisiejszym (tym nie naszym) wszystko od samego początku zaczęło się źle, najpierw Pani przyniosła nam herbate i tak już zostaliśmy, ceny okazały się tylko troszkę wyższe (zrzuciliśmy to na barki położenia na ulicy Sowieckiej, która jest główna, no i ładnego wystroju). Ku naszemu zaskoczeniu jedzenie które nam podali... najkrócej mówiąc nie przystawało do pieniędzy które mieliśmy zapłacić, za nie. W tym momencie zacząłem zachodzić w głowę, dlaczego dziś a nie wczoraj taki pech nas prześladuje. Moje rozterki znikły wraz zapłatą gdy dostaliśmy 1200 somów reszty (a rachunek który "zapłaciliśmy" opiewał na 620 somów). Wiem że to nieładnie, ale gdyby nie okrutne jedzenie, które nam zaserwowano, najprawdopodobniej zachowalibyśmy się inaczej... ale nie w tym wypadku. Aktualnie siedze w Cafe Doka, w której mają darmowe WiFi, wystarczy tylko zamówić kawkę za 100 somów.
Przelicznik: 10 somów - 0,9 zł