Dobrze ze nie wierze w przesady... bo uwierzylbym jeszcze ze moj dzisiejszy poranny bol glowy jest wynikiem nadciagajacego dzisiejszego pecha, a to nie tak przeciez :)
Wczoraj bylismy na malym spotkaniu u Pana Jana z ONZ'u. Samo spotkanie wyniklo dosc nieoczekiwanie poniewaz zadzwonilem dowiedziec sie jak sie zyje w Biszkeku, a koniec koncow umowilismy sie na krotkie spotkanie po 18.00. Wydaje mi sie, ze Polska goscinnosc zaskoczyla nas wszystkich! Po konkretnej kolacji siedzielismy, prawie do drugiej w nocy rozprawiajac na wszystkie mozliwe tematy. Pozniej byla jeszcze kafejka internetowa i rozmowa z Czarkiem Ojcem mym (pozdrowienia Mamo i Tato) :) Dzis mielismy isc z samego rana z Basia na Oszski Bazar, jednakze jakto plany w kirgistanie maja do siebie troszke sie zmienily i wyszlismy po 13.00. Chcialem pokazac Basce w koncu jak ciekawy jest ten rynek, szczegolnie w dziale z jedzeniem (warzywa i owoce sa tu najlepsze). Po 3 godzinnym zwiedzaniu i zaopatrzeniu sie w nieobchodime towary, jak plakat pakera coby przypominal Gaetanowi(to nasz drug z Belgii) o pakerni w Dworcu Sporta :) itd. w koncu trafilem na zajecia, na ktorych znow sie ponudzilem :) I tak koncze swoj dzisiejszy dzien pisaniem kolejnej czesci tego blogaska i wracam do domu z nadzieja prztrwania jutrzejszych porannych zajec oraz spotkania z delegacja chinska wspolpracujaca z naszym pieknym KEU (www.keu.kg). Tak tez mowie wszystkim papa i didibao (ach jaki moj swiat byl dotad pusty bez tego pieknego slowa:) !